Dziś udało mi się samej zmobilizować do wyjścia z domu (tylko pięknie świecące od rana słońce mnie do tego przekonało). No i opłaciło mi się, w nagrodę dołączyła do mnie Paulinka;) I było bardzo miło. Niestety siła wyższa zmusiła mnie do powrotu do domu. Nie mogę doczekać się kolejnej wspólnej wyprawy:)
Iza wyciągnęła mnie z domu, inaczej nic nie powstrzymałoby mnie przed spędzeniem kolejnego dnia przed komputerem i oglądaniem jednego z ulubionych seriali. Mimo że złapał nas deszczyk, wypad okazał się całkiem przyjemny:) Umówiłyśmy się już na następne, bo jakoś ostatnio zaniedbałyśmy jazdę na rowerze.
Pojechałam podlać kwiatki u rodziców, bo przy obecnych upałach nie wytrzymają do ich powrotu w poniedziałek. Po drodze jechałam przez nie do końca znane mi okolice Łodzi, ale na Retkini byłam już w domu:) Najgorszy był ten upał, masakra:/
Dziś pojechałam na praktyki na skróty, chociaż tak naprawdę nic mi to nie dało - patrząc na czas wyszło tyle samo:P No nic, w poniedziałek pojadę normalną trasą. Niestety nie działo sie nic wartego opisywania. CU
Miło było jechać dziś na rowerku, bo po pierwsze pogoda piękna, po drugie na tak krótkiej drodze na dwóch różnych skrzyżowaniach, jadąc w jedną, a potem w drugą stronę spotkałam dwie miłe osoby. Jednej z nich nie widziałam od kilku lat, ale pogadaliśmy chwilę na czerwonym, a z druga widziałam się co prawda poprzedniego wieczoru, ale też było miło sie zobaczyć. Także jutro też jadę, może znów kogoś spotkam:)
cóż, konsekwentnie znów na praktyki i z powrotem. Warunki atmosferyczne bezlitosne, nie wiedziałam, że w Łodzi tyle otwartych przestrzeni... najlepszy dowód na siłę wiatru: przy zjeździe z wiaduktu przestałam pedałować, no bo przecież z górki jadę... a rower prawie ze stanął! Musiałam pedałować z górki pod wiatr :/ Oby pogoda była bardziej łaskawa w piątek. Jutro deszcz, więc skorzystam z migawki, która od paru dni leży bezużyteczna.
na razie przejechałam się tylko na praktyki, ale od czegoś trzeba zacząć. Głęboko wierzę, że w tym roku mi się uda i będę mogła poszczycić się chociaż tysiaczkiem kilometrów w te wakacje (oczywiście w sumie:)). No nic, tyle na pierwszy raz.